Haśka Szyjan „Za plecami”

Powieść Haśki Szyjan „Za plecami” to książka bardzo ciekawa i z pewnością warta lektury. Monolog Marty, czasami przejmujący, czasami śmieszny, na pewno ironiczny, ale przepełniony też swoistą lirycznością, naprawdę wciąga czytelnika, który ma okazję wędrować wraz z bohaterką przez Lwów z roku 2014 i Ukrainę: inną, niż sobie wyobrażamy, rozdartą i niehegemoniczną, podzieloną i doświadczoną przez wojnę.
Zarys fabularny „Za plecami” jest prosty; chłopak Marty zaciąga się do wojska, zgłasza na ochotnika. Ona tego nie rozumie; wcale nie chce, by on się poświęcał. Tyle. On jedzie na front, ona zostaje w Lwowie. Ktoś powie, że to trochę mało, w końcu powieść ma ponad 400 stron, to dość gruba rzecz, nie żadne mikre opowiadanie. Ale czytelnik, to dziwne, nie nudzi się podczas lektury, wręcz przeciwnie. Marta zabiera go do swojego świata, będącego czymś w rodzaju opozycji do świata chłopaka, za którym przecież tęskni. On wybrał walkę za ojczyznę, ona – prywatne życie. Właśnie na tym kontraście rozegrana została powieść „Za plecami”.
Jaka jest Ukraina w „Za plecami”? Haśka Szyjan wydaje się odwracać stereotyp tego kraju jako miejsca zacofanego i nienowoczesnego – opisuje Lwów europejski – zachodnie korporacje, pracownicy branży IT, imprezy i pieniądze. Outsourcing usług, a więc przenoszenie się oddziałów zachodnich firm do biedniejszych rejonów, by minimalizować koszty, okazuje się dla bohaterki błogosławieństwem – zarabia naprawdę dobre pieniądze, przynajmniej w zestawieniu z innymi. Pozycja Marty wzmaga tylko dystans między nią a resztą społeczeństwa; Ukraina bowiem, jak opisuje Haśka Szyjan, wciąż wydaje się zmagać ze swoją peryferyjnością. Bohaterka ironicznie zauważa, że w kraju rządzi korupcja, bezsensowne przepisy prawne, a poza dużymi miastami panuje po prostu bieda. Nie powiedziałbym jednak, że powieść utwierdza jakieś stereotypy – w końcu nie od tego jest dzieło literackie, by wszystkie stereotypy burzyć. Nie, wydaje się, że autorka opisuje po prostu prawdziwą, zmieniającą się prędko Ukrainę. Robi to dobrze, drapieżnym językiem, tworząc liczne scenki rodzajowe, pokazujące nam różnorakie elementy rzeczywistości naszych wschodnich sąsiadów. „Powieść „Za plecami” mierzy się w szczególności ze stereotypem Ukrainy jako kraju biednego, gdzie podobno nie ma cywilizacji – pokazuje zupełnie inne życie. Tak, są tu niuanse – szalejący konsumpcjonizm, drobna korupcja.” – mówiła sama autorka w wywiadzie dla „Dwutygodnika”.
Jest to powieść feministyczna, ale autorka nie nawiązuje wprost do żadnych teorii, raczej gniewnie rozprawia się z kolejnymi mitami i narzuconymi powinnościami. Przede wszystkim – patriotyzm. Wcale nie chce walczyć, być wolontariuszką – dobrze jej w takim życiu, które ma teraz. Jest Europejką, niezależną i samowystarczalną. Zarabia lepiej niż jej chłopak, umie cieszyć się własną seksualnością, potrzebuje seksu i erotyki, nie ucieka w fałszywą skromność. Pisze o sprawach cielesnych otwarcie, z pazurem. Równocześnie nie popada w autoparodię. To spełnienie kobiecej siły widać bardzo mocno w epizodzie, który rozgrywa się we Francji, gdy bohaterka wikła się w romans na swoich zasadach.
Jednak nie jest cały czas silna. Ona również się boi; ona również jest niepewna. Nie wie, co będzie z krajem, nie wie też, co będzie z jej związkiem. To wpędza ją w alkohol, używki, nieprzemyślane decyzje. Jednocześnie wściekłość na chłopaka nie sprawia, że przestaje go kochać – odwiedza go na froncie, rozmawiają. Boi się, że on ją rzuci, że będzie wolał dziewczynę będącą wolontariuszką, nie tak wyzwoloną jak ona. Ich relacja się zmienia, ochładza.
„Za plecami” to wreszcie arcyciekawa proza o doświadczeniu wojny i psychicznym ciężarze tego doświadczenia z perpektywy cywila. O błąkaniu się, sprzecznych emocjach, surrealizmie wojny, która do współczesnego świata po prostu „nie pasuje”. A może właśnie wręcz przeciwnie?
„— Od samego początku ciągle myślałam: jak to, nasi mężowie na wojnie?
Przecież to coś o naszych prababciach nie o nas”.
To fragment dialogu kobiet, które spotykają się, gdy ich mężowie wyjechali. Co ich tam pcha? Okazuje się, że bardzo wiele; Haśka Szyjan próbuje analizować pozornie dziwaczne u współczesnego człowieka, pragnienie, by walczyć za ojczyznę. Bo przecież nie tylko miłość do Ukrainy gra tu rolę. Jest coś więcej. Choćby chęć przygody. Albo romansu. Albo przeżycia czegoś niezwykłego.
Powieść Haśki Szyjan trudno referować; jest to zapis narkotycznej w pewnym sensie wędrówki (choć brak tu właściwie, oprócz alkoholu, używek), brutalnie szczera proza, bardzo dobrze napisana, wypełniona licznymi anegdotami i komentarzami. To proza bliska czasami felietonowi; za sprawą monologu Marty poznajemy różne elementy rzeczywistości współczesnej Ukrainy, ale zagłębiamy się również w szczegóły korporacyjnego życia oraz życie wielkomiejskich przyjaciółek, przypominające trochę przygody bohaterek Seksu w wielkim mieście. Jest tu więc trochę publicystycznego komentarza, ale to nie szkodzi całości; powieść na tym nie cierpi.
Ogromną wartością tej książki jest to, że pozostaje autentyczną opowieścią, to znaczy autorka po prostu opowiada o wydarzeniach, które przeżywa, o swoich emocjach oraz przemyśleniach, nie wikła się natomiast w jakieś skomplikowane teorie; nie, tu wszystko pozostaje blisko życia i jeśli możemy z monologu Marty powiedzieć coś o świecie, to tylko dzięki temu, że zauważa bardzo dużo i ma bardzo dobre oko do szczegółów.
Polecam więc tę nieuczesaną, świetnie, plastycznie napisaną powieść. Szyjan udanie pokazuje, jak łączy się europejskość z prowincjonalnością, tradycjonalizm z nowoczesnością, a przede wszystkim – jaki cień rzuca wojna, której miało nigdy nie być, na świat i ludzi chcących się rozwijać i żyć „normalnie”. Jest to książka o oszałamiającej potrzebie wolności – i chociaż można się z autorką czasami nie zgadzać, to nie sposób po lekturze nie docenić tego, co się ma. Zakończenie jest gorzkie, jakby z innego porządku niż ironiczna, ostra całość – jakby zapowiadało to, co dopiero miało nadejść, czyli wojnę w roku 2022. Cóż, powieść Haśki Szyjan na pewno stała się ostatnio bardziej aktualna. Powiedzieć nam może ona o Ukraińcach i przede wszystkim Ukrainkach więcej, niż niejeden reportaż czy artykuł prasowy.